środa, 1 kwietnia 2015

dzień 22 - pierwszy dzień odbudowy


Naprawdę nie miałem pojęcia ile doznań może przynieść ten jeden łyk rozwodnionego soku grejpfrutowego. Bez przesady - podczas przełykania czas się zatrzymał, a mnie od najmniejszego kubka smakowego po koniuszki palców u stóp przeszył dreszcz ekstazy. Musiałem się  naprawdę powstrzymywać, żeby nie wychłeptać duszkiem całego kielicha, mogłoby się to źle dla mnie skończyć.

Czuję satysfakcję, że dotrwałem. Wiedziałem, że jeśli po drodze nie wydarzy się nic nieoczekiwanego, to nie powinno być problemów. Każdy dzień utwierdzał mnie w przekonaniu, że to dobra decyzja.
Nie zawsze  w podczas takich "samotnych wycieczek" spotykasz się ze wsparciem otoczenia. Dla części moich znajomych 21 dni na samej wodzie to wariacki pomysł i akt autoagresji. Na szczęście argumenty typu umrzesz z głodu, wypadną ci włosy i zęby albo głodówka zeżre ci wszystkie mięśnie,  nie potwierdziły się ;). 21 dnia nie wygląda się może zbyt zdrowo, ale to przejściowy efekt.

Zakładałem, że przeprowadzenie tak długiej jak dla mnie kuracji nie będzie łatwe i na pewno nie był to wiosenny spacerek, ale też nie jakaś batalia na śmierć i życie. Bardzo ciekawe doświadczenie, dzięki któremu można wiele się dowiedzieć o sobie. Czuję, że to bardzo ważny krok w dobrym kierunku, zarówno jesli chodzi o zdrowie jak i wiarę we własne siły.

Nastawienie psychiczne,   świadomość potencjalnych korzyści  i co najważniejsze wyzbycie się lęku to elementy niezbędne aby się za 3 tygodniową głodówkę w ogóle zabierać. Stąd też właśnie zabierałem się do niej "jak pies do jeża" - że zacytuję klasyka. Dzisiaj widzę, że większość powodów odwlekania to były uniki i wygodnictwo. A to jakaś ważna impreza po drodze, a to święta, infekcja, ciężki okres w pracy itd. Ostatecznie w podjęciu decyzji pomogło mi pogarszające się samopoczucie.
Ważne jest, żeby faktycznie w czasie kuracji nie podejmować wyczerpujących fizycznie wyzwań lub nie wyjeżdżać w zagraniczne, długie podróże itd. Trzeba się liczyć z tym, że to nie będzie taki zwykły czas na jakiejś tam diecie, ponieważ nie wiadomo na jakie reakcje organizmu będziemy narażeni. Pojawić się mogą ukryte czy niewyleczone schorzenia a ich przebieg może mieć bardzo różny przebieg. Od lekkiego dyskomfortu po gorączkę i silne bóle jak np. przy kamieniach nerkowych, które postanawiają się w tym czasie ewakuować. Organizm w tym czasie dokonuje wnikliwego przeglądu w poszukiwaniu paliwa a przy tym znajduje mniej bądź bardziej groźne bomby z opóźnionym zapłonem. 


Przede mną  czas odbudowy, programowania nawyków żywieniowych i przyzwyczajeń smakowych. Organizm podobno zapomina o uzależnieniach od soli, mąki, cukru czy alkoholu. Od tego jak będzie wyglądał mój jadłospis przez najbliższe tygodnie zależy jakie będą moje preferencje przez miesiące czy lata. Mam nadzieję, że od tej pory to ja świadomie wybierać będę to co jem, nie pozostawiając miejsca automatyzmom i zachciankom. To moje wyzwanie na dalszy, bliżej nieokreślony czas.



Inspirację, potrzebne informacje i otuchę dodawał
(i dodaje) mi blog prowadzony przez Radka, promującego zdrowy styl życia - drogazdrowia.com

niedziela, 29 marca 2015

dzień 21 - ostatni dzień resetu

Poranek nieprzyjemny, mega kapeć w ustach doprowadzał do odruchów wymiotnych a mycie zębów i płukanie pomagało tak naprawdę na chwilę. Odezwało się też gardło, które dało o sobie znać także podczas pierwszego przełomu, no i głowa, która pobolewała przy każdym gwałtownym ruchu.

Mimo, iż wiedziałem (a może dlatego właśnie), że to ostatni dzień, paradoksalnie przeżywałem go jakoś ciężej niż inne. Myślę, że po prostu zmęczyłem się trochę całym przedsięwzięciem i poważnie zatęskniłem do normalności, a na myśl o pierwszym łyku soku grejpfrutowego cieszyłem się jak dziecko. :). Pod wieczór objawy zaczęły ustępować a poranek pierwszego dnia odbudowy okazał się rześki i energetyczny. 

Waga: 67,4

piątek, 27 marca 2015

Dzień 19-20 - jest przełom

Martwiłem się, że drugi przełom kwasiczy się nie pojawi a ja będę musiał przedłużyć akcję. Od kilku dni czujnie się obserwowałem z nadzieją, że pojawią się jakiekolwiek symptomy i doczekałem się. Zaczęło się od lekkiego bólu gardła do południa, około 16 doszedł lekki ból głowy, zmęczenie i ociężałość. Zaczęła się druga, ostatnia mało przyjemna ale potrzebna, intensywna faza oczyszczania i remontowania. Wszystko wskazuje na to, że projekt "21 dni na wodzie" zakończy się zgodnie z planem :).


Waga - 68,8 kg
ciśnienie - 118/62
Puls: 53

Dzień 17 i 18

 Niesmak w ustach powoli ustępuje, reszta ciała w harmonii. Od rana pełna organizacja, robota pali się w rękach, wydajność skoczyła na maksymalne obroty. Najtrudniejsze sprawy poszły na pierwszy ogień bez odkładania na później. Około południa lekka zadyszka trwająca pewnie z 1,5 godziny, obroty nieco spadły ale i po południu praca dalej była przyjemna.
Te dwa dni przebiegły według podobnego schematu a ja właściwie zapomniałem, że dwa i pół tygodnia nie jem. Do tej pory  jeśli w ciągu dnia czułem się świetnie, po południu byłem jak balon bez powietrza, teraz mogę siedzieć do późnej nocy bez uczucia sennośći.
Nadchodzi czas kiedy należy się spodziewać drugiego przełomu kwasiczego, mam nadzieję, że pojawi się w miarę szybko i skończy przed wyznaczonym terminem głodówki, inaczej musiałbym ja przedłużać a nie ukrywam, że plany mam inne ;).


Na marginesie, jeśli ktoś ma jakieś wątpliwości co do nadejścia wiosny, ta łączka krokusów na zdjęciu zdobiąca skrzyżowanie Wielkopolskiej z Sopocką w Gdyni, jest tego niezbitym dowodem!

Etapy i przebieg

Głód zazwyczaj mija po 3-5 dniach, w tym czasie po wykorzystaniu energii z glikogenu zawartego w mięsniach i wątrobie organizm zaczyna pozbywać się wody a wraz z nią toksyn. Następnie ciało przechodzi w stan ketozy i szuka zasobów tłuszczu w komórkach. Przyzwyczajony do regularnych dawek węglowodanów przestawia się na to gorsze paliwo nie bez oporów, krew gęstnieje, robi się zimno, ciało się usztywnia, pojawiają się okresy gorszego samopoczucia. Są to cykliczne stany przejściowe, które mogą się wzmagać do tzw. pierwszego przełomu kwasiczego, który najczęściej pojawia się okolicach 7-9 doby. 
Tak zwana kwasica w trakcie główki jest najważniejszym procesem leczniczym, w trakcie jej trwania dochodzi do rozpuszczania osłabionych i patologicznych tkanek, niepożądanych bakterii  i elementów obcych w organizmie a usunięte komórki zastępuje nowymi. Według zasady priorytetu, organizm utylizuje najpierw śmieci, komórki chore, nowotworowe i obumarłe. Uzyskując z nich białko, organizm zabiera się za odbudowywanie nowych, zdrowych struktur. To taki biologiczny recycling.
Po przełomie dochodzi do polepszenia samopoczucia fizycznego, które może być zakłócane bólami głowy wywoływane głównie przez zanieczyszczone jelita, w takich przypadkach skutecznym środkiem oczyszczającym bywa lewatywa. 
W okolicach 18-20 dnia kuracji dochodzi do drugiego przełomu kwasiczego, często o łagodniejszym niż poprzednio przebiegu. Wielu specjalistów zajmujących się tematem głodówek na czele z Małachowem, zaleca dotrwanie do drugiego przełomu, uznając że w pierwszy etapie pozbywamy się łodygi chorób, w drugim zaś ich korzenia. 



Dzień 16 - presja otoczenia

W ciągu ostatnich kilkunastu dni ograniczyłem wyjazdy służbowe i większość pracy wykonuję zdalnie, a że technika daje takie możliwości, siedząc w domu z laptopem na kolanach przez kilka godzin załatwiam co mogę. Komputer komputerem, ale niestety wszystkiego w ten sposób ogarnąć się nie da, więc te dwa dni w tygodniu zmuszony jestem dźwigać d... i odwiedzać różne miejsca. 
Tak jak w pierwszym tygodniu kiepskie sampoczucie było ograniczeniem samym w sobie, tak później ustępując oddawało pole słabemu wyglądowi. 
Jeśli ktoś chudnie w kilkanaście dni prawie 10 kg to  siłą rzeczy nie może wyglądać kwitnąco i musi spodziewać się reakcji otoczenia. Dzisiaj np. kilka osób mnie nie rozpoznało, część bez oporów pytała na co choruję, inni byli bardziej taktowni i podczas rozmowy prostu skanowali mnie wnikliwie niespokojnym i zniesmaczonym wzrokiem. Byli tacy, którzy nie owijali w bawełnę i krytykowali całą akcję sugerując, że powinienem natychmiast przerwać ten wyniszczający akt agresji na własne ciało bo zachoruję i umrę :). 
Pod koniec dnia pracy poczułem się fizycznie i psychicznie gorzej, dopiero gdy zamknąłem się w mojej samochodowej klatce Faradaya i wyruszyłem do domu, mogłem odetchnąć, zrelaksować się i wrócić do pionu.

Wychudzenie to stan chwilowy więc nie rozpaczam. W trakcie procesu odbudowy, dzięki najpierw sokom potem warzywom i owocom wsuwanym w pierwszej jego fazie, komórki nabiorą wody i wypełnią sie zapadłości. 


Waga: 69,4
Ciśnienie 130/72
Puls 58

Dzień 15


Gdyby nie ten nieznośny smak w ustach, wstając rano nie pamiętałbym, że w ogóle jestem na jakiejś głodówce. Oczywiście wizyta w łazience, gdzie na wstępie wita mnie moje zmizerniałe odbicie w lustrze uświadamia mi, że zaszły we mnie i na mnie olbrzymie zmiany. Waga nieznacznie ale cały czas spada niestety. Jak tak dalej pójdzie ludzie wezmą mnie za narkomana.
Pozostałe uboczne skutki kuracji to towarzyszące mi niezmiennie (choć z różnym nasileniem) rozdrażnienie, niecierpliwość i nerwowość. Mówi się: "jak człowiek głodny to zły" - prawda,  z tą różnicą, że ja głodu fizycznego nie czuję. Zakładam, że autorowi chodziło raczej o stan umysłu  ;). 

Waga 69,8
Ciśnienie: 122/69
Puls: 55