niedziela, 29 marca 2015

dzień 21 - ostatni dzień resetu

Poranek nieprzyjemny, mega kapeć w ustach doprowadzał do odruchów wymiotnych a mycie zębów i płukanie pomagało tak naprawdę na chwilę. Odezwało się też gardło, które dało o sobie znać także podczas pierwszego przełomu, no i głowa, która pobolewała przy każdym gwałtownym ruchu.

Mimo, iż wiedziałem (a może dlatego właśnie), że to ostatni dzień, paradoksalnie przeżywałem go jakoś ciężej niż inne. Myślę, że po prostu zmęczyłem się trochę całym przedsięwzięciem i poważnie zatęskniłem do normalności, a na myśl o pierwszym łyku soku grejpfrutowego cieszyłem się jak dziecko. :). Pod wieczór objawy zaczęły ustępować a poranek pierwszego dnia odbudowy okazał się rześki i energetyczny. 

Waga: 67,4

piątek, 27 marca 2015

Dzień 19-20 - jest przełom

Martwiłem się, że drugi przełom kwasiczy się nie pojawi a ja będę musiał przedłużyć akcję. Od kilku dni czujnie się obserwowałem z nadzieją, że pojawią się jakiekolwiek symptomy i doczekałem się. Zaczęło się od lekkiego bólu gardła do południa, około 16 doszedł lekki ból głowy, zmęczenie i ociężałość. Zaczęła się druga, ostatnia mało przyjemna ale potrzebna, intensywna faza oczyszczania i remontowania. Wszystko wskazuje na to, że projekt "21 dni na wodzie" zakończy się zgodnie z planem :).


Waga - 68,8 kg
ciśnienie - 118/62
Puls: 53

Dzień 17 i 18

 Niesmak w ustach powoli ustępuje, reszta ciała w harmonii. Od rana pełna organizacja, robota pali się w rękach, wydajność skoczyła na maksymalne obroty. Najtrudniejsze sprawy poszły na pierwszy ogień bez odkładania na później. Około południa lekka zadyszka trwająca pewnie z 1,5 godziny, obroty nieco spadły ale i po południu praca dalej była przyjemna.
Te dwa dni przebiegły według podobnego schematu a ja właściwie zapomniałem, że dwa i pół tygodnia nie jem. Do tej pory  jeśli w ciągu dnia czułem się świetnie, po południu byłem jak balon bez powietrza, teraz mogę siedzieć do późnej nocy bez uczucia sennośći.
Nadchodzi czas kiedy należy się spodziewać drugiego przełomu kwasiczego, mam nadzieję, że pojawi się w miarę szybko i skończy przed wyznaczonym terminem głodówki, inaczej musiałbym ja przedłużać a nie ukrywam, że plany mam inne ;).


Na marginesie, jeśli ktoś ma jakieś wątpliwości co do nadejścia wiosny, ta łączka krokusów na zdjęciu zdobiąca skrzyżowanie Wielkopolskiej z Sopocką w Gdyni, jest tego niezbitym dowodem!

Etapy i przebieg

Głód zazwyczaj mija po 3-5 dniach, w tym czasie po wykorzystaniu energii z glikogenu zawartego w mięsniach i wątrobie organizm zaczyna pozbywać się wody a wraz z nią toksyn. Następnie ciało przechodzi w stan ketozy i szuka zasobów tłuszczu w komórkach. Przyzwyczajony do regularnych dawek węglowodanów przestawia się na to gorsze paliwo nie bez oporów, krew gęstnieje, robi się zimno, ciało się usztywnia, pojawiają się okresy gorszego samopoczucia. Są to cykliczne stany przejściowe, które mogą się wzmagać do tzw. pierwszego przełomu kwasiczego, który najczęściej pojawia się okolicach 7-9 doby. 
Tak zwana kwasica w trakcie główki jest najważniejszym procesem leczniczym, w trakcie jej trwania dochodzi do rozpuszczania osłabionych i patologicznych tkanek, niepożądanych bakterii  i elementów obcych w organizmie a usunięte komórki zastępuje nowymi. Według zasady priorytetu, organizm utylizuje najpierw śmieci, komórki chore, nowotworowe i obumarłe. Uzyskując z nich białko, organizm zabiera się za odbudowywanie nowych, zdrowych struktur. To taki biologiczny recycling.
Po przełomie dochodzi do polepszenia samopoczucia fizycznego, które może być zakłócane bólami głowy wywoływane głównie przez zanieczyszczone jelita, w takich przypadkach skutecznym środkiem oczyszczającym bywa lewatywa. 
W okolicach 18-20 dnia kuracji dochodzi do drugiego przełomu kwasiczego, często o łagodniejszym niż poprzednio przebiegu. Wielu specjalistów zajmujących się tematem głodówek na czele z Małachowem, zaleca dotrwanie do drugiego przełomu, uznając że w pierwszy etapie pozbywamy się łodygi chorób, w drugim zaś ich korzenia. 



Dzień 16 - presja otoczenia

W ciągu ostatnich kilkunastu dni ograniczyłem wyjazdy służbowe i większość pracy wykonuję zdalnie, a że technika daje takie możliwości, siedząc w domu z laptopem na kolanach przez kilka godzin załatwiam co mogę. Komputer komputerem, ale niestety wszystkiego w ten sposób ogarnąć się nie da, więc te dwa dni w tygodniu zmuszony jestem dźwigać d... i odwiedzać różne miejsca. 
Tak jak w pierwszym tygodniu kiepskie sampoczucie było ograniczeniem samym w sobie, tak później ustępując oddawało pole słabemu wyglądowi. 
Jeśli ktoś chudnie w kilkanaście dni prawie 10 kg to  siłą rzeczy nie może wyglądać kwitnąco i musi spodziewać się reakcji otoczenia. Dzisiaj np. kilka osób mnie nie rozpoznało, część bez oporów pytała na co choruję, inni byli bardziej taktowni i podczas rozmowy prostu skanowali mnie wnikliwie niespokojnym i zniesmaczonym wzrokiem. Byli tacy, którzy nie owijali w bawełnę i krytykowali całą akcję sugerując, że powinienem natychmiast przerwać ten wyniszczający akt agresji na własne ciało bo zachoruję i umrę :). 
Pod koniec dnia pracy poczułem się fizycznie i psychicznie gorzej, dopiero gdy zamknąłem się w mojej samochodowej klatce Faradaya i wyruszyłem do domu, mogłem odetchnąć, zrelaksować się i wrócić do pionu.

Wychudzenie to stan chwilowy więc nie rozpaczam. W trakcie procesu odbudowy, dzięki najpierw sokom potem warzywom i owocom wsuwanym w pierwszej jego fazie, komórki nabiorą wody i wypełnią sie zapadłości. 


Waga: 69,4
Ciśnienie 130/72
Puls 58

Dzień 15


Gdyby nie ten nieznośny smak w ustach, wstając rano nie pamiętałbym, że w ogóle jestem na jakiejś głodówce. Oczywiście wizyta w łazience, gdzie na wstępie wita mnie moje zmizerniałe odbicie w lustrze uświadamia mi, że zaszły we mnie i na mnie olbrzymie zmiany. Waga nieznacznie ale cały czas spada niestety. Jak tak dalej pójdzie ludzie wezmą mnie za narkomana.
Pozostałe uboczne skutki kuracji to towarzyszące mi niezmiennie (choć z różnym nasileniem) rozdrażnienie, niecierpliwość i nerwowość. Mówi się: "jak człowiek głodny to zły" - prawda,  z tą różnicą, że ja głodu fizycznego nie czuję. Zakładam, że autorowi chodziło raczej o stan umysłu  ;). 

Waga 69,8
Ciśnienie: 122/69
Puls: 55

środa, 25 marca 2015

Dzień 14 - nocne "żarcie"

W nocy obudził mnie koszmar, śniło mi się, że smażę komuś jajecznicę.
Wszystko wydaje się bardzo plastyczne,
kroję grube, duże plastry i kładę na patelni,
obsmażam, potem wlewam rozbite jajka i gmeram łopatką żeby się równomiernie ścięło. Sielanka trwa w najlepsze, jednak w pewnym momencie "budzę się" (dalej we śnie) i uświadamiam, że mam pełne usta i jestem w trakcie pochłaniania tych wielkich kawałów boczku. Przerażony i wściekły zaczynam panicznie wszystko wypluwać, przecież to dopiero 14 dzień a ja wszystko schrzaniłem. Otworzyłem oczy. Uffffff!


Mój sen to pewnie efekt obiadu, który poprzedniego dnia przygotowywałem dla rodzinki. Wielokrotnie podczas przyrządzania uderzałem się w łapy, żeby czegoś nie posmakować czy choćby oblizać, to taki mój trening odporności na pokusy ;). Jak widać podświadomość musiała jakoś odreagować.

Zdjęcie powyżej to z kolei pamiątka z niedzielnego obiadu ze znajomymi w gdyńskim Ankerze, do którego zaszliśmy po spacerze.
Jak można się domyślić, to widok z mojej perspektywy ;).

poniedziałek, 23 marca 2015

Dzień 11,12,13




Trzy dni były bardzo do siebie podobne. Poranek jak zwykle energetyczny i rześki, w ciągu dnia dużo pracy siedzącej, cyklicznie przerywanej rozruchami by rozluźnić zastałe ciało.

Czas leci, a ja staram się nie odliczać dni bo to dopiero półmetek, staram się skupiać raczej na teraźniejszości. Przez pierwsze dziesięć dni myśl, że jestem na głodówce właściwie mnie nie opuszczała, analizowałem, planowałem, mieliłem temat tam i z powrotem. Teraz coraz częściej łapie stany wyciszenia i spokoju nie myśląc co będzie jutro.

Wieczory zaczynają się dość szybko,  już około 18-19 robię się senny i nic mi się nie chce, wszystkie ważne rzeczy staram się załatwiać w ciągu dnia.

Waga: ok 71
Ciśnienie: w grnicach 130/70

niedziela, 22 marca 2015

Dzień 10 - wiecznie głodny umysł



Przez cały dzień odczuwałem niechęć do picia wody.  
Z jednej strony suchość w ustach, z drugiej po każdym łyku pojawiał się ból żołądka i mdłości. Spróbowałem zmienic wode na źródlaną, jest bardziej miękka przez co smaczniejsza, ale i tak nie do końca udało mi się przekonać do niej organizmu. 

Faza dobrej formy się utrzymuje, zakłócają ją jedynie czasowe stany senności, zmęczenia, uczucia zimnych kończyn, czasem rozdrażnienie i niecierpliwość. 

Największym wyzwaniem, jak przewidywałem jest umysł. Znajduję się w stanie, w którym nie czuję fizycznego głodu, moje ciało nie wysyła sygnałów wyczerpania czy większego osłabienia, za to w głowie dzieją się przeróżne rzeczy. 
Raz na jakiś czas wyświetlają mi się filmy w systemie 7d ;) z wjeżdżającą na stół pieczoną kaczką obłożoną warzywami, nasyconą kolorami jakich wcześniej nie umiałbym sobie wyobrazić, o zapachu tak realnym jak by wszystko działo się pod moim nosem.

Uświadomiłem sobie jak mocno jestem uzależniony nie tyle od napełniania żołądka i zaspokajania głodu, co całego rytuału w który zaangażowane są wszystkie zmysły. Podczas tych wizji muszę być bardzo ostrożny, by nie dać się wciągnąć w te projektowane historie.
Wszystko oczywiście jest do przejścia więc i z tym uczę się sobie jakoś radzić poprzez czujność i obserwację pojawiających się myśli.   

Waga: 71,6
Cisnienie: 132\72
Puls:60

sobota, 21 marca 2015

dzień 9 - wideorelacja

Piękna pogoda i dobra forma zmotywowała mnie do nagrania relacji wideo :)




Waga: 72
Puls: 55
Temperatura: 36,5

piątek, 20 marca 2015

dzień 8

Wystarczy, że na chwilę usiądę czy się położę stopy momentalnie stają się zimne. Nigdy nie miałem z tym problemów, nie wiedziałem co to znaczy zimne stopy czy ręce. Gdy wstanę, zrobię kilka kroków, że nie wspomnę o truchcie, kończyny robią się momentalnie ciepłe.

Kilka dni temu znalazłem sposób na chwilowe uwolnienie się od  dyskomfortu w ustach i zacząłęm wsuwać..... kostki lodu. Niestety przesadziłem, następnego dnia dopadł mnie ból gardła i lekki "sznapsbaryton" a skutki niefartownej uczty czuję do teraz.


Odczucia fizyczne: ból gardła, krwawienie dziąseł, absmak, stan podgorączkowy pod wieczór - ocena 4-

Odczucia psychiczne: od kilku dni jestem dość drażliwy i przy tym, co nawet wygodne, bardziej asertywny ;), poza tym ciężko mi się głębiej zrelaksować - ocena 4-



Waga: 72,6
Puls: 60
Temperatura: dzień - 36,4  wieczór - 37

środa, 18 marca 2015

Dzień 7 - światło w tunelu

Wstałem rano we wspaniałym nastroju i większość dnia upłynęła mi pod znakiem dobrego samopoczucia. Między 13 a 16 dopadło mnie mega zmęczenie, mimo to ten dzień dał mi nadzieję, że być może najgorsza faza już za mną.  
Przypływy energii  były oczywiście przyjemne, ale najbardziej zadziwiająca była pojawiająca się kreatywność i chęć działania, nie pamiętam kiedy ostatnio miewałem takie stany. Dzień dość pracowity więc lepiej nie mogłem trafić. 

Odczucia fizyczne: o barku momentami zapominałem, a w nocy nie czułem go już w ogóle. Czuję osłabienie mięśni szkieletowych, muszę się pilnować żeby utrzymywać prostą sylwetkę. Ogólnie całkiem nieźle - ocena: 4

Odczucia psychiczne:również na 4


Waga: 73
Puls: 59
Temperatura: dzień - 36,7, noc - 36,9

dzien 6






Dzień upłynął pod znakiem osłabienia, czasem większego czasem mniejszego, nadawałem się właściwie tylko do łóżka i o nim myślałem cały dzień. 
Nie poddałem się i na przekór impulsom wysyłanym przez mój organizm starałem się być na tyle aktywny na ile się da. 
Do południa kilka serii pompek plus hantle a potem długi rodzinny spacer bulwarem nadmorskim i wizyta w kawiarni gdzie posiliłem się kilkoma kostkami lodu ;). 
Głód już tylko mentalny i na tyle przytępiony,  że wsuwane przez resztę załogi lody nie robiły na mnie żadnego wrażenia.


Odczucia fizyczne: mocne ale stabilne i powolne bicie serca, ogólna ociężałość i tradycyjnie ból barku głownie w nocy, utrzymujące się od kilku dni krwawienie dziąseł, obłożony język, na skutek ketozy ciało wytwarza niezbyt przyjemny zapach i mimo dwóch pryszniców w ciągu dnia czułem skrępowanie. Ocena 3


Odczucia psychiczne: obniżenie nastroju, apatia, senność. Ocena: nieco naciągane 3.

Waga: 73,7
Puls: 58





Ketoza





Na co dzień głównym źródłem energii dla człowieka jest glukoza. Kiedy przestaniemy ją dostarczać organizmowi, ten po pewnym czasie przełączy się na pobieranie energii z ketonów. Aby tak się stało musi dojść do katogenezy czyli utleniania wolnych kwasów tłuszczowych. 


W uproszczeniu, po kilku dniach od zaprzestania spożywania węglowodanów, organizm zabiera się za spalanie tłuszczów po to, by uzyskać ciała ketonowe i z nich czerpać energię. Spalane jest również białko według zasady priorytetu.


poniedziałek, 16 marca 2015

dzien 5

Jak do tej pory najtrudniejszy i to nie dlatego, że doskwierał głód fizyczny, typowego ssania czy burczenia nie czułem w ogóle, dały się raczej we znaki nieprzyjemne sygnały dochodzące z żołądka.

Przez większość dnia towarzyszyła mi ociężałość umysłowa, a właściwie niechęć do jakiegokolwiek działania i ogólne otumanienie. Stan ten może przypominać głód narkotyczny zachowując proporcje. 

Koło trzynastej, aby dobrze się wypocić i dotlenić wybrałem się na 10 kilometrowy marszo-trucht do lasu, starając się przy tym obserwować organizm by nie przekraczać tętna 130 uderzeń. Na słabym paliwie jakim są m.in. śmieci i złogi szybko się męczyłem i co tu dużo ukrywać, czułem się jak zapuszczony siedemdziesięciolatek.
Co ciekawe, w trakcie wyprawy pojawiły się u mnie przebłyski świetnego nastoju bliskiego euforii, momentami czułem się jak dziecko obserwujące z zainteresowaniem i podziwem otaczającą rzeczywistość. Nie wiem z czego ten stan wynikał, a że zajął łącznie ze dwie minuty, postanowiłem nie wciągać wrażeń do materiału dowodowego ;).

Odczucia fizyczne: Ból barku promieniuje do przedramienia,  kilka razy, po wypiciu wody pojawiały się chwilowe mdłości i puste odbijanie a około południa czułem już właściwie całe ciało.
Wieczorem pojawił się stan podgorączkowy, zmęczenie i senność. Ocena 3 z małym minusem

Odczucia psychiczne: nastrój poniżej normy, momentami wręcz paskudny. Gdyby tak miała wyglądać cała głodówka nie wiem czy bym wytrzymał - 2+


Waga: 74,5
Cisnienie: 138/78
Puls: 52

niedziela, 15 marca 2015

dzień 4

Dzisiaj już pełną parą organizm zaczął przechodzić na trawienie śmieci, tłuszczy i białek. Energia łatwa, lekka i przyjemna w postaci glukozy z krwi oraz glikogenu z mięśni i wątroby się skończyła. 

Po przebudzeniu ciężko było wstać, musiało upłynąć trochę czasu zanim dźwignąłem ociężałe ciało. Higiena jamy ustnej pochłania teraz dużo więcej czau, poza zębami szczotkuję obłożony język, następnie usta i gardło płuczę bezalkoholowym, łagodnym płynem, a na końcu przez 15-20 minut płuczę usta olejem kokosowym, który wiąże się z toksynami i wychwytuje je z krwi. Podobno w cąigu 30  minut w przez usta przetacza się jej do 4 litrów.

Odczucia fizyczne: poranna ociężałość, ból braku w nocy dał do wiwatu, każda próba przewrócenia się na drugi bok okupiona była nie lada wysiłkiem. W ustach pojawił się lekki stan zapalny oraz ból pleców, który minął przed południem i pojawił się wieczorem. Ocena ogólna 3+


Odczucia psychiczne: Przez większość dnia samopoczucie na 4, wczesnym wieczorem na 3, po położeniu się do łóżka i dogrzaniu dobry nastrój powrócił.





Waga:75,5
Ciśnienie: 140/70
Puls: 55

piątek, 13 marca 2015

Dzień 3

Dzień całkiem przyjemny, jeśli można tak powiedzieć o trzeciej dobie głodówki. 

Praca jest dobrym lekarstwem na takie przejściowe stany, umysł zajęty rozwiązywaniem zadań jakie mu zlecałem nie miał czasu na skupianiu się na ciele. Przypomina mi to trochę kaca, na którego najlepsza jest praca i chyba jest w tym dużo racji a i podobieństw. Tak więc trzeci dzień głodówki miną mi pod znakiem lekkiego kaca ;)


Z głodem radzę sobie dzielnie mimo bardzo wyostrzonego węchu, myślę tym momencie mógłbym z powodzeniem stawać w szranki z policyjnymi labradorami  ;). Już na samym wejściu do klatki w bloku bardzo mocno wyczułem kilka potraw aktualnie przyrządzanych przez sąsiadów, a muszę dodać że antywłamaniowe i przeciwpożarowe drzwi w każdym z mieszkań warzą po 80kg :). Mimo to ślina mi nie cieknie i nie burczy w żołądku. 

Po południu wykonałem kilka serii pompek z kolan i wymachów z lekkimi ciężarkami choć nie przyszło mi to łatwo. Wieczorem, poczułem brak energii, senność i zimno. 

Odczucia fizyczne: nasilający się ale nadal znośny ból stawu barkowego i ścięgien oraz przejściowe bóle głowy. Tradycyjnie towarzyszy mi paskudny "kapeć" w ustach, który przybrał od wczoraj na sile przez co zęby i język muszę czyścić kilka razy dziennie. Ocena ogólna 4 -

Odczucia psychiczne: na nastrój mam większy wpływ niż na ciało, spadki i zwątpienia duszę w zarodku i wszelkimi sposobami ładuję się pozytywnie, ocena 4 + 

Z ciekawostek, okazuje się, że w  wyniku głodówki dochodzi do różnych umysłowych "przejęzyczeń" np: napis księgarnia przeczytałem jako kiełbasa, na drzwiach z tabliczką śmietnik przeczytałem sernik, że nie wspomne o lekkim zawieszeniu przy kontakcie z osoba o nazwisku Obiedziński ;).

Waga: 76,1
Ciśnienie: 140/85







czwartek, 12 marca 2015

Korzyści z dobrze przeprowadzonej głodówki





Długą, dobrze przeprowadzoną głodówkę porównuje się do przywrócenia czystej kopii systemu, ponieważ w czasie jej trwania dochodzi do całkowitej odnowy wielu narządów. 

Organizm regeneruje się w sposób nieosiągalny żadną inną metodą, komórki odnawiają się nawet kilkakrotnie umacniając "zdrowy aparat genetyczny", fizjologicznie organizm młodnieje nawet o kilkanaście lat.

Wczytując się w literaturę i przeróżne relacje osób, które przeprowadziły bądź przeprowadzają regularne głodówki, można znaleźć setki pozytywnych efektów kuracji.



Dolegliwości, które można wyleczyć dzięki głodówce to między innymi: 

  • zaburzenia w przemianie materii 
  • artretyzm, reumatyzm, wszelkie zmiany zwyrodnieniowe
  • choroby organów trawienia: trzustki, żołądka, jelit, wątroby, woreczka żółciowego. 
  • choroba wieńcowa, wszelkie choroby serca związane z nadmiarem cholesterolu, wysokie lub niskie ciśnienie, zapalenia żył, wszelkie zwapnienia.
  • zatrucia wszelkiego rodzaju, wywołane przez nadużywanie leków, lub przez sposób odżywiania.
  • alergie i katar sienny
  • choroby skóry, jak łuszczyca, egzemy, trądzik, wrzody
  • choroby kobiece, szczególnie dolegliwości okresu przekwitania, zaburzenia w miesiączkowaniu, zapalenia jajników i przydatków, grzybice
  • dolegliwości nerwicowe, a w szczególności migreny, wyczerpanie nerwowe, bezsenność, 
  • zapalenie nerwów 
  • istnieje wiele dowodów naukowych na skuteczność w leczeniu depresji i stanów lękowych

środa, 11 marca 2015

Dzień 2



Ranek bardzo przyjemny,
dobry nastrój i dużo, dużo energii!

W ciągu dnia praca, więc nie było czasu na użalanie się nad sobą. 


Głód oczywiście się odzywa, ale nie żebym musiał z nim jakoś specjalnie walczyć. Ilekroć pojawia się jakiś przyjemny zapach, staram się go ignoworać stosując różne techniki. Jak na razie najbardziej skutkuje autoperswazja i argument: przez większość życia zjadłem tyle fajnych rzeczy, że mogę wytrzymać miesiąc (21 dni głodówki i 21 dni wychodzenia z niej) zwłaszcza, że korzyści (znajdziesz je tu) po właściwym przeprowadzeniu są ogromne.

Podczas głodówki organizm stara się do minimum ograniczyć wydatkowanie energii co powoduje spowolnienie reakcji, wycofanie a co za tym idzie brak ochoty na wszelką aktywność.
Trzeba się jednak zmusić i ruszać jak najwięcej ponieważ  zajmowanie umysłu i ciała to klucz do przebrnięcia przez kurację a zwłaszcza te trudniejsze momenty.  Ruch i w ogóle używanie mięśni powoduje szybsze pozbywanie się toksyn, poza tym odciąga uwagę od nieprzyjemnych odczuć towarzyszących kuracji.

Idąc tym tropem po południu wybraełm się na spokojną przebieżkę. Moją tradycyjną trasę skróciłem do 7 km. Ogólnie biegło się przyjemnie choć wracając wyczułem szybsze niż zazwyczaj tętno. Po wzięciu prysznica poczułem się jak młody bóg :).
Wieczorem relaksujący 3 kilometrowy spacer po  gdańskiej starówce z butelką wody w ręku.

Odczucia fizyczne: nasilił się wcześniej ledwie odczuwalny ból stawu barkowego prawej ręki. Czułem go od dłuższego czasu, ale dzisaj boli, czuję go przy każdym ruchu. Odezwało się też kolano po zapomnianej już zimowej kontuzji, pobolewa też prawe ścięgno achillesa zwłaszcza po dłuższym siedzeniu. Przejściowo pojawiały się lekkie bóle głowy oraz niesmak, który przepijałem tak często jak się dało.



Odczucia psychiczne: na szczęście nie musiałem się mierzyć z większymi wyzwaniami, bo dzień był dość spokojny. Nie odczułem większych odchyleń od normy ani większego podenerwowania czy jakiejś euforii, momentami dochodziło do wyostrzenia zmysłów, ale były to dosłownie kilkusekundowe akcje.



Dzień 1

... minął szybko, pod znakiem dobrego samopoczucia i satysfakcji z podjętej decyzji. 


Odczucia fizyczne: głód stara się mi "przemówić do rozsądku", ale skutecznie go ignoruję i zapijam wodą, co pozwala się również pozbyć dokuczającego abszmaku. Do tej pory wypiłem pewnie ze 4 litry, oczywiście niegazowanej i głownie niskozmineralizowanej.
W ciągu dnia dały się zauważyć chwilowe, lekkie spadki obrotów a co za tym idzie spowolnienie reakcji na bodźce, można jednak przyjąć, że póki co w granicach normy.

Odczucia psychiczne: większych różnic nie zaobserwowano


Najgorsze, jeśli idzie o głód fizyczny, będą pierwsze 2-3 dni, kiedy organizm będzie domagał się jedzenia z zewnątrz. Pokrzyczy, potupie ale po tym czasie powinien się uspokoić i przestawić na spalanie zapasów. Gorzej będzie z umysłem, to dużo cięższy zawodnik choć do pokonania. Jak będzie zobaczymy....


dzisiejsze parametry:

waga: 80 kg
ciśnienie: 142/93

wtorek, 10 marca 2015

3,2,1...



Więc to jest ten dzień. 
Podjąłem decyzję o rozpoczęciu 21 dniowej kuracji oczyszczającej, polegającej na rezygnacji z przyjmowania wszelkich pokarmów stałych i płynnych poza wodą.

Głodówkę planowałem od kilku tygodni, wyznaczałem sobie kilka terminów ale dopiero ten dzisiejszy doszedł do skutku. Oczywiście po drodze pojawiały się różne, mniej lub bardziej zasadne przeszkody, które powstrzymywały mnie przed rozpoczęciem kuracji. Koniec końców dzisiaj o 14:00 minęła pierwsza doba od mojego ostatniego posiłku :).

Łatwo nie będzie ale mam nadzieję, że relacjonowanie całej akcji na blogu zmotywuje mnie by wytrwać w postanowieniu do końca!