Jak do tej pory najtrudniejszy i to nie dlatego, że doskwierał głód fizyczny, typowego ssania czy burczenia nie czułem w ogóle, dały się raczej we znaki nieprzyjemne sygnały dochodzące z żołądka.
Przez większość dnia towarzyszyła mi ociężałość umysłowa, a właściwie niechęć do jakiegokolwiek działania i ogólne otumanienie. Stan ten może przypominać głód narkotyczny zachowując proporcje.
Koło trzynastej, aby dobrze się wypocić i dotlenić wybrałem się na 10 kilometrowy marszo-trucht do lasu, starając się przy tym obserwować organizm by nie przekraczać tętna 130 uderzeń. Na słabym paliwie jakim są m.in. śmieci i złogi szybko się męczyłem i co tu dużo ukrywać, czułem się jak zapuszczony siedemdziesięciolatek.
Co ciekawe, w trakcie wyprawy pojawiły się u mnie przebłyski świetnego nastoju bliskiego euforii, momentami czułem się jak dziecko obserwujące z zainteresowaniem i podziwem otaczającą rzeczywistość. Nie wiem z czego ten stan wynikał, a że zajął łącznie ze dwie minuty, postanowiłem nie wciągać wrażeń do materiału dowodowego ;).
Odczucia fizyczne: Ból barku promieniuje do przedramienia, kilka razy, po wypiciu wody pojawiały się chwilowe mdłości i puste odbijanie a około południa czułem już właściwie całe ciało.
Wieczorem pojawił się stan podgorączkowy, zmęczenie i senność. Ocena 3 z małym minusem
Odczucia psychiczne: nastrój poniżej normy, momentami wręcz paskudny. Gdyby tak miała wyglądać cała głodówka nie wiem czy bym wytrzymał - 2+
Waga: 74,5
Cisnienie: 138/78
Puls: 52
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz