Dzień całkiem przyjemny, jeśli można tak powiedzieć o trzeciej dobie głodówki.
Praca jest dobrym lekarstwem na takie przejściowe stany, umysł zajęty rozwiązywaniem zadań jakie mu zlecałem nie miał czasu na skupianiu się na ciele. Przypomina mi to trochę kaca, na którego najlepsza jest praca i chyba jest w tym dużo racji a i podobieństw. Tak więc trzeci dzień głodówki miną mi pod znakiem lekkiego kaca ;)
Z głodem radzę sobie dzielnie mimo bardzo wyostrzonego węchu, myślę tym momencie mógłbym z powodzeniem stawać w szranki z policyjnymi labradorami ;). Już na samym wejściu do klatki w bloku bardzo mocno wyczułem kilka potraw aktualnie przyrządzanych przez sąsiadów, a muszę dodać że antywłamaniowe i przeciwpożarowe drzwi w każdym z mieszkań warzą po 80kg :). Mimo to ślina mi nie cieknie i nie burczy w żołądku.
Po południu wykonałem kilka serii pompek z kolan i wymachów z lekkimi ciężarkami choć nie przyszło mi to łatwo. Wieczorem, poczułem brak energii, senność i zimno.
Odczucia fizyczne: nasilający się ale nadal znośny ból stawu barkowego i ścięgien oraz przejściowe bóle głowy. Tradycyjnie towarzyszy mi paskudny "kapeć" w ustach, który przybrał od wczoraj na sile przez co zęby i język muszę czyścić kilka razy dziennie. Ocena ogólna 4 -
Odczucia psychiczne: na nastrój mam większy wpływ niż na ciało, spadki i zwątpienia duszę w zarodku i wszelkimi sposobami ładuję się pozytywnie, ocena 4 +
Z ciekawostek, okazuje się, że w wyniku głodówki dochodzi do różnych umysłowych "przejęzyczeń" np: napis księgarnia przeczytałem jako kiełbasa, na drzwiach z tabliczką śmietnik przeczytałem sernik, że nie wspomne o lekkim zawieszeniu przy kontakcie z osoba o nazwisku Obiedziński ;).
Ciśnienie: 140/85
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz